niedziela, 14 grudnia 2008

Jackarandy w Daceyville

____________________________________________________

Kiedy 25 lat temu wylądowaliśmy na lotnisku w Sydney, zgłosiła się po nas drobna, delikatna kobieta, koło czterdziestki. Była to Colleen Herft z organizacji przy kościele w Lakembie, organizacji, która zasponsorowała przybycie naszej rodziny do Australii.
Colleen wiozła nas do naszego pierwszego zakwaterowania ulicami, na których kwitły fioletowe jackarandy.

Miały one taki sam kolor jak fioletowa kreda, którą w dziećiństwie, w domu Babci Zofii zamalowywałam czarno-białe obrazki w książeczkach. Poznałam ten kolor od razu, pamiętałam go przez całe życie.

















Colleen - moja najdroższa przyjaciółka, być może najlepsza ze wszystkich przyjaciół jakich miałam, zmarła mając zaledwie 50 lat.
Już dwudziesty piąty raz kwitną mi jackarandy, a na naszym osiedlu, co kilkanaście metrów niebo rozjaśnia się fioletową obietnicą...

____________________________________________________