środa, 17 lutego 2010

Biały zachód słońca, styczeń 2010

____________________________________________________

Mieszkam tak szczęśliwie, że po drugiej stronie ulicy mam ogromny, ciągnący się kilometrami, prawie dziki park. Tylko trawę na nim koszą, reszta rosnie jak chce. Wieczorami biegają po nim psy, wraz z właścicielami... :))



Kilometr dalej jest ogromny, rozlany w dziwne ksztalty staw, pełen dzikich kaczek i łabędzi. Za stawem 5 km. pół golfowych. I tam już nie należy chodzić, bo można oberwać twardą jak kamień piłeczką.
Jeśli widzę, że zanosi się na specjalny zachód słońca, łapię aparat i biegnę do parku, mam cudownie otwartą przestrzeń... Tego wieczoru słońce zachodziło anielsko, na biało...

















Foto Ela Celejewska
__________________________________________________